piątek, 10 lipca 2015

Filozofia na roślinach

Na początku tego tygodnia wybuchła afera, która zatrzęsła częścią wegańskiej społeczności w Internecie. Fitnesska na roślinach zaprzestała stosowania diety wegańskiej. Więcej: nie poinformowała swoich czytelników o tym fakcie; skrzętnie ukryła tę informację w czeluściach swojego fanpage'a. Jak wiadomo, w social mediach istotna jest transparentność, więc zainteresowani od razu zareagowali. Trzeba nadmienić, że ta dziewczyna swą popularność zdobyła w dużej mierze dzięki weganizmowi, który promowała. Brała udział w biegu poświęconemu tej idei, nosiła odzież, która zachęcała do takiego stylu odżywiania. Można uznać, że była weganką pełną gębą.

Jak się wydało, nie było to wszystko takie proste. Weganizm był dla niej głównie eksperymentem, dietą, która miała dać jej zdrowie. To stoi w sprzeczności z tym, jak postrzega weganizm większość zaangażowanych w sprawę osób. Kwestie etyczne są tutaj bardzo istotne. Nie chcę tutaj roztrząsać tej sprawy na drobne kawałki, bo to zrobiła w pięknym stylu Dobrusia.

Tak sobie myślę, w związku z tym, że jeśli ktoś nie jest przekonany do tego, że jedzenie mięsa (i produktów odzwierzęcych) jest nieetyczne, to czy prędzej czy później wróci do diety mięsnej. Tutaj potrzebna jest jednak spora dawka współczucia na wyższym poziomie, by samemu dojść do takich wniosków. Myślę, że dopiero przy tak silnych podstawach moralnych powrót do spożywania mięsa jest niemożliwy.

Jestem w trakcie lektury "Wyzwolenia zwierząt" autorstwa Petera Singera. Gdy skończę, na pewno powiem Wam czy nie powinniście po nią sięgnąć, by trochę rozbudzić w sobie filozofa i zastanowić się nad tym, co jest często zwykłą rutyną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz