niedziela, 26 lipca 2015

Poszła dziewczyna do fryzjera...

Mam blisko domu rodzinnego bardzo dobrego fryzjera. Zna się rzeczywiście na swoim fachu, co jest teraz dość rzadko spotykane, potrafi nożyczkami zrobić na głowie coś, co praktycznie samo się układa. Każda kobieta, która do niego przychodzi, czuję się na fotelu jak milion dolarów, a po wykonaniu usługi również tak wygląda. Cenię go właśnie za profesjonalizm; za to, że nie ściemnia, że coś umie i to robi, tylko robi coś, bo to potrafi. Tacy ludzie zawsze będą sobie dobrze radzić. Przynajmniej mam taką nadzieję (bardzo dużą).




Poszłam do niego w zeszłym tygodniu, zabierając ze sobą M. bo wiem, że jak pojadę, to się nie zbierze i wybierze usługi sąsiadki, która partaczy swoją robotę (M. ją wybiera, bo nie chce koleżance przykrości sprawić). Ja strzyżenie, ona farbowanie i strzyżenie, więc musiałam trochę poczekać. W salonie było też kilka innych klientek. Fryzjer, oczywiście, zabawiał rozmową panią, która również, jak M., czekała na to, aż zacznie działać farba.

Nieoczekiwanie temat zszedł na wegetarianizm / weganizm, zdrowe odżywianie, dbanie o siebie i inne tego typu historie. W tym temacie nie byłoby nic złego, gdyby ni stąd ni zowąd fryzjer nie zaczął się wypowiadać tonem znawcy, wytrawnego znawcy wszystkiego, co ma związek z dietą. Oskarżał weganizm o to, że nie dostarcza wszystkich składników, zachwalał właściwości czerwonego mięsa, opowiadał, że bez mleka jest słaby, a w ogóle to człowiek mięsożerny jest. M., jako początkująca wegetarianka, starała się bronić swoich racji, ja siedziałam cicho, pani klientka z farbą na głowie przytakiwała fryzjerowi, choć próbowała również wtrącić, że w zasadzie to mięsa unika, je tylko ryby i kurczaka. 

Nie bronię nikomu mieć swojego zdania, jednak chciałabym, by ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia, o czym mówi, nie wypowiadał się w tonie eksperckim. Lepiej mi się słucha takich opowieści, gdy jest dodane, że to moim zdaniem, z tego co wiem, i tak dalej. Niby niewielka zmiana, a brzmi lepiej, niż apodyktyczne twierdzenia, zresztą, często niezgodne z prawdą. 

Jak napisałam na początku, jest świetnym fryzjerem, ale dietetykiem to już gorszym. I nie ma w tym nic złego, nie ma ludzi uniwersalnych. Nie ma też nic złego w dyskusji. Warto tylko nie przesadzić w żadną stronę. 

Jestem też przekonana, że w kontekście tej sytuacji zachowałam się najlepiej jak mogłam. Zignorowałam zarzuty. Przecież jako weganka mogłabym się burzyć, że to nieprawda. Warto jednak zdać sobie sprawę z tego, że całego świata się nie zmieni, a wyczucie chwili jest bardzo potrzebne w takich dyskusjach. Wiedziałam, że teraz nic nie wskóram, bo to niezobowiązująca pogawędka między klientkami i fryzjerem, a facet ma dość betonowe poglądy.

Mówi się trudno. Może ktoś, kiedyś go przekona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz