środa, 24 czerwca 2015

Berlin, Berlin


Pozwolę sobie zacytować samą siebie sprzed kilku dni:
Jak tak człowiek sobie pojeździ po świecie, porozmawia z ludźmi, porówna fakty, to się zastanawia: jak ta Polska funkcjonuje, jakim cudem to działa i co go w niej jeszcze trzyma.
Berlin jest miastem pięknym. To stolica, ale bardzo skromna moim zdaniem. Nie jest to miasto wyniosłe. Może to wynika z historii, może wynika z architektury, może tak nie jest, a ja jedynie je tak odbieram – nie mam pojęcia. Chyba dużo zmienia fakt, że jest bardzo rozległe, nie ma ścisłego centrum, wszędzie jest coś ciekawego do obejrzenia... I te wieżowce nie są takie nachalne. Miasto przyjazne. Kolorowe. Bardzo multikulturowe, ale w subtelny sposób.

Uderza mnie jednak coś innego.

Wiem, że na to składa się bardzo wiele czynników, ale kiedy dowiedziałam się, że osoba pracująca w sklepie odzieżowym przy przebieralni i zarabia 10 euro na godzinę (a nie jest to wyjątek), co w przeliczeniu na złotówki daje 40 zł, to nogi się pode mną ugięły. Tak, wszystko jest tam droższe, życie, nie ma ulg studenckich, są wysokie podatki. Ale jednak w knajpie zje się za 4 euro porządnego, wegańskiego burgera, co nie stanowi nawet połowy godzinnej stawki. U nas trzeba kilka godzin pracować, by móc sobie na coś takiego pozwolić. 

Tam, gdzie nas nie ma, trawa jest bardziej zielona. To też wiem.

Tutaj jednak nie chodzi o zieleń trawy, a godne życie. Nie będę przytaczać innych faktów, o których się dowiedziałam, bo – bądź co bądź – to były fragmenty prywatnej rozmowy. Niemniej jednak, różnice są ogromne. Jakość życia, klimat życia, często małe niuanse, ale decydujące o całokształcie tego, jak się gdzieś mieszka. 

Nie wiem, co do końca o tym myśleć, bo wiem, że takiego przeskoku nie da się zrobić w rok ani w pięć lat. Tu potrzebna jest zmiana mentalności. Myślę, że jest ona możliwa. Tylko trzeba pracy u podstaw. Nie jestem pewna tego, czy Polacy jeszcze to potrafią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz