czwartek, 14 maja 2015

Wszyscy, którzy głosu nie mają

Zatrwożyło mnie, kiedy wczoraj moja koleżanka z roku na swojej facebookowej tablicy umieściła post, który miał za zadanie zaprotestować przeciwko eksponowaniu swoich poglądów politycznych na łamach tegoż portalu. Czy w wolnym kraju ten temat obejmuje aż takie tabu?

Przy niedzielnym stole lepiej pomijać ten temat, nie ma co o nim wspominać przy piwie ze znajomymi. Tak się utarło. Teraz okazuje się, że polityka przeszkadza również użytkownikom Facebooka. Dla mnie jest to sygnał niepokojący, oznacza bowiem wprowadzenie autocenzury; Polacy i Polki sami nakładają sobie na usta kaganiec. Niewykluczone, że takie wyniki wyborów, jakie otrzymaliśmy, są pokłosiem takiego podejścia do tematu. Wszyscy zapomnieli, że warto rozmawiać. To wymiana zdań jest najbardziej rozwijająca, inspirująca i wnosząca do życia wewnętrznego.

Najbardziej smuci fakt, że odrzucają te rozmowy również kobiety, które ze względu na to, że stosunkowo niedawno nabyły prawa wyborcze, uzyskały więcej uprawnień społecznych, według mnie powinny być tym bardziej aktywne w tej sferze. Wydaje się, że nadal same siebie wtłaczają w role typowe dla płci pięknej: kosmetyki, piękno, zakupy... Jeśli kobiety same nie wyjdą z tego schematu, nie tak szybko się zmieni postrzeganie ich w świecie. Ale to tak na marginesie.

Błąd apolityczności popełniają przecież również mężczyźni. To nie zależy od płci. Umywanie rąk jest tak bardzo nieracjonalne. Uznawanie, że polityka nie dotyczy kogokolwiek jest błędem. Przecież to tam, na górze, ustala się rytm tego, jak ma wyglądać nasze państwo, którą ścieżkę wybierze Polska. Jeśli się człowiek tym nie interesuje, nie ma prawa narzekać. Tak, to bardzo stary postulat, bardzo utarte stwierdzenie. Dziś jest jednak tym bardziej aktualne, że do urn idzie mniej niż połowa Polaków. To dla mnie skandal, zważywszy na to, że stosunkowo niedawno odzyskaliśmy w pełni wolne wybory. Nie doceniamy tego? Co się dzieje?

Im więcej głosów za apolitycznością, tym mniej głosów za przyszłością. Zatrważające, że takie podejście mają właśnie młodzi. Młodzi, którzy kiedyś będą musieli przejąć pałeczkę. Boję się, jak to będzie wyglądało, jeśli pójdziemy tą drogą. Nie idźmy więc i myślmy. I dyskutujmy.

2 komentarze:

  1. Zgadzam się z tobą, ale chyba rozumiem koleżankę. Ile razy dyskusja polityczna zmienia się w nic nie wnoszącą agitację, a argumenty zamiast ''trzeba zrobić to i to" brzmią "ten jest taki i śmaki". Wszyscy zapomnieli, że warto rozmawiać, ale jeszcze mają tyle instynktu zachowawczego, żeby unikać bezsensownego jazgotania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również rozumiem, ale wolę inną drogę. Według mnie należy usilnie starać się podnosić poziom dyskusji, zamiast jej unikać. Być może trzeba po prostu wytrenować wyższy poziom, bo jeśli każdy zamknie się w klatce z własnymi poglądami, to nic z tego nie wyewoluuje.

      Usuń