wtorek, 22 lipca 2014

Świat inny, świat zimny

 
"Światu nie mamy czego zazdrościć"

Postawa godna pochwały, nasuwa się samo. Po co zazdrościć światu, trzeba się cieszyć tym, co się ma, mówią pewnie wszelkie religie i filozofie świata; w głębi swoich nauk do tego dążą. Jednak jakże ironiczny wydźwięk mają te słowa, kiedy pomyśli się o Korei Północnej. Zwłaszcza, gdy się przeczyta, że to fragment piosenki szkolnej.

Zwyczajne losy, mówi podtytuł. Te historie są zwyczajne tylko pod jednym względem - są do siebie podobne. Jednak nie wiem czy podobnym heroizmem, co bohaterowie reportażu, mogliby się poszczycić mieszkańcy dzisiejszej Europy. Mówi się, że tutaj trudno żyć, tutaj, na Starym Kontynencie. Kiedy się przeczyta tę książkę, to człowiek sobie uświadamia, że tak naprawdę nie ma ciężko. Lecz trudno nawet znaleźć skalę porównawczą - taka nie istnieje. Nie da się porównać dwóch tak odległych sobie światów.

To chyba najtrudniejszy reportaż na świecie, bowiem jego autorka musiała czerpać jedynie ze wspomnień ucieknierów. Poznanie Korei Północnej taką, jaka jest naprawdę, jest możliwe tylko tą drogą. A i tak trudno uwierzyć, że w XXI wieku istnieje państwo, gdzie ludziom żyje się tak skrajnie źle, gdzie prawa człowieka praktycznie nie istnieją, te najbardziej podstawowe, a które ma najpotężniejszą broń atomową na świecie.

Książka jest zaskakująco spójna, ukazuje przejrzyście losy uciekinierów, choć te losy są poplątane i zagmatwane w stopniu, który trudno sobie wyobrazić. Nie można nawet określić tego, czy bohaterom się udało czy nie, czy są szczęśliwi teraz, czy to jest wygrana, czy to jest wolność. Nic nie jest jednoznaczne. Tutaj nie ma happy endów. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz