poniedziałek, 21 grudnia 2015

Miało być dobrze, wyszło jak zwykle

Po tygodniu rządów partii wybranej w demokratycznych wyborach pomyślałam, że prawdziwe jest pewne polskie przysłowie. "Mądry Polak po szkodzie". Tak jak większość ubezpiecza dom dopiero po jakiejś powodzi czy innym kataklizmie, tak wyborcy dopiero po zaprzysiężeniu rządu zaczynają się zastanawiać nad słusznością swojego wyboru. Zastanawiam się w związku z tym nad jedną rzeczą.




Nie twierdzę, że to kwestia narodu, jednego konkretnego, bardziej naiwnego od innych. Być może to sprawa mentalności. Głupoty? Nie lubię takich definitywnych określeń.

Jednak jest coś przedziwnego w tym, że w tym przypadku Polacy nie uczą się na błędach. Tkwią w fałszywej alternatywie dwóch partii. Jakby nie można było dać szans nowej, zupełnie świeżej, inicjatywie, w której są nowe twarze, której zależy na zmianie. Mam na myśli jedną, konkretną partię, ale przecież w tegorocznych wyborach startowało ich więcej. Byłabym bardzo szczęśliwa, gdybyśmy mieli nowy parlament, z nowymi ludźmi, dając nowe szanse.

Gdyby nie wypaliło, gdyby okazało się, że jest tam jedynie garstka sprawiedliwych, a reszta to kolejni, którym zależy jedynie na poselskim życiu, to i tak byłoby lepiej, niż jest. Duopol partyjny to nie  demokracja (znaczy jest, ale ona nie powinna tak wyglądać). 

Nie wierzę, że jest ktoś, kto nie zdawał sobie sprawy z tego, co będzie, jeśli większość (tja, chyba tylko część) wybierze PiS. Chcemy to mamy. I nagle okazuje się, że poparcie dla rządu spada, że nie, nie tego jednak chcemy. Teraz, powiadacie, Polacy, teraz się Wam nie podoba. Najśmieszniejsze jest to, że znakomita większość wyborców PiS-u to ludzie z pewnym doświadczeniem  życiowym, którzy nie powinni dać się nabierać na demagogię i obietnice. Tak teraz myślę, że to nawet nie naiwność, to szukanie prostych rozwiązań. Prostych, nierealnych. Bo spin doktorzy dobrze wiedzą, że odwołanie do strachu i marzeń działa najbardziej.

Tylko ile my mamy lat, żeby w to wierzyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz