niedziela, 22 listopada 2015

Mój kraj, taki piękny


Mieszkam w Gdańsku, w którym legenda Solidarności ma się dobrze, choć ludzie tutaj mają do niej dziwny, specyficzny stosunek. Nie dziwię się: te wydarzenia miały miejsce właśnie na tych ulicach, te dzielnice pamiętają trudne czasy walki o wolność.  Pewnie i również dlatego w końcu sięgnęłam po film, który ma przedstawić widzowi jak to wszystko się zaczęło.



Co do samego filmu: ładnie zrobiony. Wstawki z archiwów telewizji bardzo adekwatne, w widzu utwierdza się przekonanie, że to wszystko faktycznie się działo (mam wrażenie, że zwłaszcza młodsze pokolenie potrzebuje takiego domknięcia, bo nie jest zbyt świadome). Rola Agnieszki Grochowskiej dosłowna i piękna. Więckiewicz jako Wałęsa sprawdził się świetnie, wspólnota wąsów chyba zadziałała. ;) Scenografia, realia... Czuło się klimat lat osiemdziesiątych. Zdecydowanie dobra robota.

Jak zwykle najbardziej mnie uderzają refleksje. Tak na chłodno, ale na szybko. Czy teraz nie byłoby o co walczyć? Zawsze jest, ktoś powie. Owszem. Ale ludzie nadal mają ciężko. Młodzi w okolicach trzydziestki decydują się na duże kredyty. Strajki, zwłaszcza górników i pielęgniarek, może nie są na porządku dziennym, ale nadal okazują się bronią przeciw władzy. Umowy śmieciowe są zmorą wielu pracowników. Nie jest idealnie, nigdy nie będzie. To bardzo przykre. 

Oj nie, ja nie jestem taka naiwna, żeby sądzić, że wszyscy powinni mieć równo. Ale marzę o tym, że kiedyś władza nie będzie wykorzystywała obywateli, że będą przyjaźniejsze warunki dla rozwoju, że po prostu będzie chciało się żyć. Tak każdego dnia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz