sobota, 31 października 2015

Sprawdźmy co się stanie


Nie interesuję się za specjalnie historią eksperymentów naukowych: kiedy został przeprowadzony pierwszy, z jakiego powodu, na kim, itd. Wydaje mi się jednak, że został przeprowadzony na zwierzętach. Wpadł mi wczoraj w ręce film, który traktuje o chyba najsłynniejszym, milgramowskim. Tegoroczny film. Podeszłam do niego z rezerwą, bo uczyłam się na studiach o jego wynikach, wpływach. Niby oczywiste, a jednak nie. Nasunęło mi się przy okazji kilka refleksji.


Na początku zacznę od czegoś dobrego o samej produkcji, czyli o tym, jak film został zrobiony. Rzeczywiście, czuć klimat lat sześćdziesiątych, cały czas miałam wrażenie, że właśnie wtedy go nakręcono, wszystko pasuje do tamtych czasów: ubrania, samochody, otoczenie, ludzie. To bardzo pomaga we wczuciu się w atmosferę całego przedsięwzięcia. Wiecie, czasy powojenne, rozliczanie zbrodniarzy z krzywd wyrządzonych w obozach, rozliczanie całego hitleryzmu, holokaustu. 

Najważniejsze jest pytanie, które postawił sobie Milgram. Czy rzeczywiście słuchanie rozkazów jest dla człowieka tak wiążące, że nawet mimo tego, że widzi ból, jest w stanie kontynuować wykonywanie poleceń?

Myślał, że będzie ciężko znaleźć kogoś, kto przekroczy granicę choć trochę. Stało się odwrotnie. 

Ludzie ślepo słuchają rozkazów. Ludzie robią to, co inni, bo uważają, że większość ma racje (tutaj już kłania się Asch). To takie ludzkie, niskie, proste. Sama przyłapuję się na tym, że kiedy mam oddać kolokwium, to pytam innych, co zaznaczyli, choć nie zawsze się tym sugeruje. Jeśli jestem pewna swojej odpowiedzi, to będę przy niej twardo obstawać. Może nie doceniam tego, że to umiejętność wyłamywania się spośród równego, idealnego tłumu. Ale tak jest.

A to przecież takie logiczne, że po to mamy swój rozum, żeby go słuchać, żeby samodzielnie myśleć, wyciągać wnioski, mieć opinie i reagować gdy trzeba. Ale gdyby to działało, to nie byłoby tak zwanych liderów opinii. Nie byłoby blogów, które mówią nam, jak żyć (kiedyś, swoją drogą, napiszę co myślę o blogach lajfstajlowych). Nie byłoby tak widocznego wpływu telewizji (ostatnio mogliśmy to zaobserwować przy okazji wyborów i efektu Zandberga) na społeczeństwo.

To smutne. Ale zrozumiałe zarazem. Ludzie lubią upraszczać. Kto chciałby się dziesięć razy zastanawiać nad tym, jaką decyzję podjąć, skoro jest ktoś, kto powie, co jest lepsze? A może ten ktoś wie lepiej, myślimy. A może ten ktoś więcej przeszedł, ma więcej informacji, jest inteligentniejszy.

Wiecie, guzik prawda. 

I jeszcze jedno. To chyba dlatego ludziom tak łatwo przychodzi akceptowanie eksperymentów przeprowadzanych na zwierzętach. Nie kwestionują tego, czy takie zachowanie jest etyczne. W ogóle, etyka odchodzi w niepamięć.

Dobrze mieć swój świat, tak sobie myślę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz