piątek, 17 października 2014

Fotografia kulinarna dla każdego




Choć blogerka kulinarna ze mnie żadna, to zachwycają mnie przepiękne, apetyczne fotografie przeróżnych potraw. Czasem nawet to nie są wyrafinowane dania, a zwykły napój bądź szejk, ale ukazany w niezwykle zachęcający sposób. Wędrując tak po wegańskich blogach kulinarnych natknęłam się wielokrotnie na pozycję uznawaną w tym środowisku, mianowicie na "Fotografię kulinarną dla blogerów"  Matta Armendariza i postanowiłam sprawdzić czy rzeczywiście jest tak genialna oraz - oczywiście - poznać tajniki robienia tak pięknych zdjęć.

Wizualna strona książki jest doskonała. Może trochę zastanawiający jest jej kształt - kwadratowy. Nie przepadam za pozycjami w takim formacie, bo - trzeba przyznać - trudno je usadowić na półce. Wydaje mi się jednak, że kwadratowy kształt w tym przypadku to zasługa zdjęć. A ich jest dużo i są piękne. Co prawda, niektóre nie przypadły mi do gustu, ale myślę, że to w dużej mierze kwestia osobistej estetyki.

Co do strony poradnikowej - jest dobrze i chyba zgodnie z obietnicą złożoną w tytule i na końcu książki. Można powiedzieć, że jest nawet więcej. Początek książki to tak naprawdę seria porad, z których może skorzystać każdy, kto zaczyna swoją przygodę z fotografią. Dosłownie zaczyna, bo na początku autor wypowiada się w kwestii wyboru aparatu, obiektywu i różnych parametrów z tym związanych, które dla laika są czarną magią. Co ciekawe, robi to w sposób idealny. Nie poczułam się przytłoczona ilością informacji, nie zamąciło mi to w głowie i gdybym miała wybierać nowy sprzęt, to pewnie zerknęłabym do tego rozdziału. Opisane są też takie rzeczy, jak rodzaje trybów w aparatach. Ba! Znajdziemy też uwagi na temat robienia zdjęć aparatem w naszej komórce! Stąd mój dopisek w tytule - fotografia dla każdego. Autor nikogo nie dyskryminuje; nie mówi, że trzeba mieć od razu super profesjonalny sprzęt. To jest postawa, którą lubię - jeśli coś lubisz robić, rób to dobrze tym, co masz (dużo o tym w piątym rozdziale). Z czasem braki sprzętowe się uzupełni. Taka motywacja przyda się każdemu laikowi. W czasie czytania książki ma się wiele razy ochotę ją odłożyć, by chwycić za aparat i natychmiast zastosować podane rady.

Każdy nowy rozdział książki wzbogacony jest o nowe wskazówki i zasady. Autor bardzo umiejętnie dawkuje wiedzę na temat fotografii, co pozwala na dobre zrozumienie przekazu. Zdradzane są tajniki, które wcale nie są oczywiste dla każdego, a wiele wnoszą i uświadamiają, co tak naprawdę jest ważne w wykonaniu zdjęcia. Bardzo pomocne - zwłaszcza dla wzrokowców - jest to, że oprócz opisów zdjęć zamieszczone są także schematy rozmieszczenia poszczególnych elementów (aparatu, naczynia, miejsca ustawienia światła). Zrozumienie koncepcji ułatwia także jasny, klarowny język książki. To wszystko sprawia, że książka jest skierowana do osób, które fotografią chcą się zająć bardziej na poważnie, ale dla profesjonalistów może być już niewystarczająca. 

Co do języka - szczególnie ujęło mnie to, że autor przez cały czas stara się nawiązać przyjacielski kontakt z czytelnikiem. To sprawia, że nie czuje się - sama nie wiem, jak to nazwać - dydaktycznego / nauczycielskiego tonu, tylko raczej zachętę do rozwoju i motywację, dobre rady kumpla. Uwielbiam takie poradniki. 

Trzeba jednak przyznać, że zakończenie książki wydaje się urwane. Czegoś brakuje, jakiegoś podsumowania. Ale kto wie, może autor planuje rozwinięcie tematu w kolejnej książce? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz