niedziela, 26 lipca 2015

Poszła dziewczyna do fryzjera...

Mam blisko domu rodzinnego bardzo dobrego fryzjera. Zna się rzeczywiście na swoim fachu, co jest teraz dość rzadko spotykane, potrafi nożyczkami zrobić na głowie coś, co praktycznie samo się układa. Każda kobieta, która do niego przychodzi, czuję się na fotelu jak milion dolarów, a po wykonaniu usługi również tak wygląda. Cenię go właśnie za profesjonalizm; za to, że nie ściemnia, że coś umie i to robi, tylko robi coś, bo to potrafi. Tacy ludzie zawsze będą sobie dobrze radzić. Przynajmniej mam taką nadzieję (bardzo dużą).



środa, 22 lipca 2015

Najgorsza krytyka na świecie

Książki, które są choć w jakiejś części autobiograficzne moim zdaniem zasługują na nieco inne traktowanie pod względem krytyki. Pisanie o własnych, zwłaszcza trudnych, przeżyciach zawsze jest trudne. Człowiek się zastanawia, ile siebie odkryć, czy nie zdradza zbyt wiele szczegółów, a może powinien napisać książkę, która opowiada o losach innej postaci, a pewne wątki tylko lekko wpleść? Na dodatek zdaje sobie sprawę z tego, że do tej książki będą mieć dostęp ludzie, którzy go znają. I ci życzliwi, którzy z będą dumni z sukcesu wydania książki i wyrzucenia z siebie traumatycznych chwil, i ci, którzy przeczytają wyznania tylko po to, by zatriumfować (publicznie, przed innymi znajomymi lub przed samym sobą), powiedzieć sławne a nie mówiłem.


poniedziałek, 20 lipca 2015

Deszcze na plecach, dźwięk w mózgu

Zamknięte oczy, głowa ruszająca się do rytmu, dreszcze przechodzące przez kręgosłup, objawiające się na obojczykach, usta powtarzające bezdźwięcznie tekst piosenki. Tak po mnie widać, że przeżywam muzykę. Jestem skupiona na dźwięku. Fakt, nieraz nie mam zamkniętych oczu, bo oglądam zrealizowany przez zespół / wokalistę / wokalistkę teledysk. Nie zdarza się to jednak tak często, jak bym sobie tego życzyła. Z mojej własnej winy.


sobota, 18 lipca 2015

Kto nie używa presupozycji, niech pierwszy rzuci kamień!

Świat jest złożony. Każdy ma do opowiedzenia swoją historię, każdy coś przeżył, każdy ma bogate życie. Czasem tylko nie potrafi tego zauważyć, wyłuskać z codzienności tych chwil, które są inspirujące i bogate w zajawki myślowe.

Dlaczego o tym piszę?

Na pewnej grupie pojawił się temat dyskusji istniejący zupełnie poza głównym nurtem i celem grupy; ktoś zacytował Mateusza Grzesiaka, wyśmiewając jego wypowiedź. Jakoś mnie to uderzyło, bo zawsze doszukiwanie się dziury w całym mnie uderza. On jedynie wyraził swoją opinię na temat tego, jak wielu niepotrzebnych rzeczy uczymy się w szkole (podstawowej / gimnazjum / liceum), a przypisuje mu się całkowite negowanie dorobku naukowego ludzkości. Grzesiak chciał, moim zdaniem, jedynie zobrazować to, o co mu chodzi, za pomocą jaskrawego przykładu. Spotkał się z zarzutami ze strony jego przeciwników. 


piątek, 17 lipca 2015

Stop dopalaczom w GIS

Pierwsza rzecz, która spotkała mnie dzisiejszego poranka, dosłownie zwaliła mnie z nóg. Znajoma zalinkowała na Facebooku spot kampanii społecznej Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Ma ona przestrzegać młodych ludzi przed dopalaczami. 

W zasadzie wzburzył mnie przede wszystkim spot, ale gdy przescrollowałam resztę fanpage'a,  to zwątpiłam jeszcze bardziej. Oto grafika kampanii:

Źródło: GIS.

Czy to jest naprawdę grafika, na którą wydano publiczne pieniądze? Czy jej autor nie wstydzi się po prostu swojej pracy? Bo, osobiście, mnie byłoby wstyd. Nie wiem, czy cokolwiek ma w niej sens. Począwszy od fontu, przez kolory przechodząc, na treści skończywszy. Znajduję dla niej jedno zastosowanie: antyprzykład na studia.

czwartek, 16 lipca 2015

(Bez)cena życia

Gdy widzę, że książka jest z serii tych pisanych przez życie, często jest tak, że po przeczytaniu danej historii googluję jej bohaterów. Oczywiście, we wszystkich przypadkach wyskakują satysfakcjonujące mnie wyniki: postaci istnieją (często mają zmienione imię i nazwisko), mają twarze, ciała, udzielają wywiadów. To po pierwsze dodaje mi swego rodzaju żywego kontaktu z historią, a po drugie uświadamiam sobie, że naprawdę to wszystko się wydarzyło, a te (najczęściej) kobiety są strasznie dzielne, że to przetrwały.

Równie uderzający jest fakt, że to oznacza, że oprawcy, prześladowcy również są prawdziwi. Te okropne rzeczy, przez które trzeba było przechodzić, naprawdę zrobił człowiek. Wiecie, jakoś mam ciągle w sobie wiarę, taką może naiwną, że generalnie ludzie nie są z natury źli, a po prostu zdarzają im się upadki.




wtorek, 14 lipca 2015

Więcej niż wszystko

Zawsze istniał pewien gatunek książek, który mnie pociągał, ale trochę się wstydziłam zaczytywania się w tego typu powieściach. Mam na myśli książki autobiograficzne, opowiadające o losach ludzi, których los obdarzył wyjątkowym życiorysem. Wydawało mi się, że te pozycje są przede wszystkim ckliwe, poniekąd harlequinowe, chyba ze względu na ich przesycenie emocjami, co kojarzy mi się jednoznacznie. Różnie też bywało z ich stylem, choć trochę dziwnie oceniać ten aspekt książki, gdy się wie, co autor (i podmiot) przeżył i jak bardzo chce opowiedzieć swoją historię. A ja zawsze lubiłam książki dobrze napisane, po których długo w umyśle pozostawał pewien posmak ich przeczytania.


piątek, 10 lipca 2015

Filozofia na roślinach

Na początku tego tygodnia wybuchła afera, która zatrzęsła częścią wegańskiej społeczności w Internecie. Fitnesska na roślinach zaprzestała stosowania diety wegańskiej. Więcej: nie poinformowała swoich czytelników o tym fakcie; skrzętnie ukryła tę informację w czeluściach swojego fanpage'a. Jak wiadomo, w social mediach istotna jest transparentność, więc zainteresowani od razu zareagowali. Trzeba nadmienić, że ta dziewczyna swą popularność zdobyła w dużej mierze dzięki weganizmowi, który promowała. Brała udział w biegu poświęconemu tej idei, nosiła odzież, która zachęcała do takiego stylu odżywiania. Można uznać, że była weganką pełną gębą.

Jak się wydało, nie było to wszystko takie proste. Weganizm był dla niej głównie eksperymentem, dietą, która miała dać jej zdrowie. To stoi w sprzeczności z tym, jak postrzega weganizm większość zaangażowanych w sprawę osób. Kwestie etyczne są tutaj bardzo istotne. Nie chcę tutaj roztrząsać tej sprawy na drobne kawałki, bo to zrobiła w pięknym stylu Dobrusia.

Tak sobie myślę, w związku z tym, że jeśli ktoś nie jest przekonany do tego, że jedzenie mięsa (i produktów odzwierzęcych) jest nieetyczne, to czy prędzej czy później wróci do diety mięsnej. Tutaj potrzebna jest jednak spora dawka współczucia na wyższym poziomie, by samemu dojść do takich wniosków. Myślę, że dopiero przy tak silnych podstawach moralnych powrót do spożywania mięsa jest niemożliwy.

Jestem w trakcie lektury "Wyzwolenia zwierząt" autorstwa Petera Singera. Gdy skończę, na pewno powiem Wam czy nie powinniście po nią sięgnąć, by trochę rozbudzić w sobie filozofa i zastanowić się nad tym, co jest często zwykłą rutyną.